poniedziałek, 3 listopada 2014

Food is ruining my life

Żyję, nie mogłam dodawać postów, ponieważ mój komputer jest samolubny i się zbuntował. Ze świąt wyszłam obronną ręką i udało mi się ograniczać. Kiwałam głową odmawiając za każdym razem gdy proponowano mi coś słodkiego. Siłą wbiłam sobie do głowy, że podjadanie rujnuje moje życie i marzenia. Uświadomiłam sobie, że muszę spiąć poślady i nie ma że boli. Nie mogę patrzeć ciągle na zwycięstwa innych, tylko sama w końcu wygrać. Chcę kiedyś powiedzieć; Hej Grace udało ci się! 
Do świąt chcę pozbyć się tej szatańskiej szóstki z przodu czyli mam do zgubienia ok. 8 kg. Na razie nie rozpoczynam żadnej rozpisanej diety po prostu będę starała się jeść do 1000 kcal, ogólnie się ograniczać. Muszę pić więcej wody i więcej ćwiczyć. Cóż mam nadzieję, że na święta zrobię ładny sobie prezent. 
Dzisiaj usłyszałam od przyjaciółki takie coś; Mój kot tylko je i śpi. Zupełnie tak jak ty. Nie powiem, zrobiło mi się niemiłosiernie przykro. Teraz mam wrażenie że wszyscy tak o mnie myślą, ta co tylko je i nic nie robi.
Ostatnio mam wrażenie że wszyscy rozmawiają o odchudzaniu. Może przedtem też to roboli, a ja tylko starałam się ignorować to wszystko. Czuje się zawsze wtedy nieswojo, a kompleksy rosną wtedy jeszcze bardziej. 
Zaraz zjem obiad w postaci ryżu i warzyw na patelnię. Bilans z dzisiejszego dnia dodam jutro. Obiecałam też sobie, że postaram się bardziej w szkole więc lecę uczyć się na fizykę! :) 





Ściskam,
G.B.

czwartek, 30 października 2014

Piękno boli, ukazujemy w świetle wszystko co najgorsze

śniadanie:

- kefir - 102 kcal
- mandarynka - 30 kcal
- jabłko - 60 kcal

obiad:

- kotlet z kurczaka bez panierki - 130 kcal
- cztery łyżki jogurtu naturalnego - 60 kcal
- rzodkiewka - 3 kcal
- szklanka kapusty kiszonej - 25 kcal
- kasza jęczmienna - 100 kcal

kolacja:

- gotowane jajko - 78 kcal
- chleb mieszany razowy z białym serem - 95 kcal

683/1000


Wciąż nie mogę uwierzyć, że mi się udaje! Wiem, że to dopiero początek góry lodowej którą mam do pokonania, ale i tak jestem nieziemsko szczęśliwa. Przez jeszcze 2 tygodnie pociągnę limit 1000 kcal.
Teraz będzie trochę gorzej z bilansami, bo mama, właściwie tata odkrył że nie jem obiadów w szkole i że ich okłamywałam. Cóż, nie wzięłam pod uwagę że mają znajomą która jest kucharką w mojej szkole. Na całe szczęście nie mieli pretensji. 
Dzisiaj jak zwykle na religii katechetka poruszyła temat Halloween. Wciąż nie rozumiem co w tym święcie jest takiego okropnego, ale i tak go nie obchodzę.
Jednak poszłam do szkoły, ponieważ dostałam okres a wtedy wolę trzymać się jak najdalej od domu i jedzenia. Przed chwilą wróciłam ze spaceru.
Płaszczyk sprawuje się niesamowicie, nawet wyglądam w nim niczego sobie. Chociaż jeszcze lepiej wyglądałabym bez tych dodatkowych, zbędnych 20 kilogramów. Mam nadzieję że pozbędę chociaż połowy do końca sezonów kurkowych. 
Muszę namówić mamę do kupna wagi, abym stale mogła kontrolować swoją wagę zamiast latać do przychodni. 
Juro nareszcie piątek! Jaaaj, świetnie. Chociaż nie. Weekend wiąże się z rodzinnymi obiadami, gdzie wszyscy powinni być najedzeni i szczęśliwi, ale i tak cieszę się że odpocznę od szkoły. A przede wszystkim uwielbiam Wszystkich Świętych! Kocham chodzić po cmentarzu, ten dzień jest taki magiczny! U nas w mieście jest zwyczaj puszczania  baloników ze świeczkami! Już się umówiłam z koleżanką. 
Kocham jesień! Noszenie szalików, płaszczy i botków! Niesamowita pora!
Zaraz idę pouczyć się jeszcze z geografii! Nie znoszę jej.




Ściskam,
G.B.



środa, 29 października 2014

Win or lose

śniadanie:

- gorący kubek; rosół - 50 kcal
- jabłko - 50 kcal

obiad:

- banan - 114 kcal
- kefir - 102 kcal

kolacja:

- chleb pszenno-żytni z białym serem - 95 kcal
- 250 ml mleka 0,5% - 95 kcal
- 7 łyżek płatków kukurydzianych - 77 kcal
- mandarynka - 30 kcal
- jabłko - 50 kcal

663/1000

Nareszcie się udało! To pierwszy, malutki krok w stronę bycia idealną. Niesamowicie się cieszę, że w końcu udało mi się nie rzucić na jedzenie! Czuję świetnie, brak uczucia winy ani ciężkości. Chce mi się śmiać, tańczyć i skakać! Odmówiłam sobie piernika, którym poczęstowała mnie mama! Jeszcze tylko wypiję herbatę, wodę i koniec. Już nic nie wkładam do ust. Nie ma mowy! Nawet nie spojrzę na pysznie wyglądającą bułeczkę. 
Przed chwilą dostałam wspaniały czarny płaszczyk o którym zawsze marzyłam! Będzie idealnie pasować do moich butów. Oczywiście otrzymałam także słodycze, które od razu powędrują do pudełka po vansach gdzie zazwyczaj przechowuję puste kalorie. 
Dzisiaj spotkała mnie bardzo nie miła sytuacja, a mianowicie dziewczyna mojego kolegi zaczęła się niegrzecznie zachowywać według mnie, np. przerywać mi gdy mówiłam. Cóż czułam się lekko zażenowana i upokorzona... 
Chyba jutro zrezygnuję ze szkoły, czuję się jakoś nieswojo.   

Ćwiczenia:

- ściana płaczu x5 20 sekund
- 50 brzuszków
- 50 przysiadów





Ściskam,
G.B.

wtorek, 28 października 2014

Bez kości nie ma radości


Witam w Toksycznym Królestwie Grace Blake

Jestem tu po to, aby spełnić swoje marzenie. Sekretne marzenie o byciu lepszą sobą, tą idealną Grace.
Tą która się dobrze uczy, tą która już nie jest podobna do kreatury z najgorszych snów. Chcę się z wami dzielić swoimi osiągnięciami jak i porażkami, bo hej jestem człowiekiem, wszyscy popełniamy błędy, chociaż mam nadzieję że nie popełnię ich za dużo. 
Nie będę ukrywać chcę być niezdrowo chuda. Wiem, że taka będę idealna dla siebie, nie chodzi mi tutaj o tłumy chłopaków, tylko o mnie! 
Więcej będzie można się o mnie dowiedzieć w zakładce "Grace Blake od A do Z", która mam nadzieję powstanie już w tym tygodniu. Pojawią się także jeszcze inne strony. Przejdę do najważniejszego.


waga obecna: 67 kg
wzrost: 170 cm
wiek: 17

Jutro oficjancie zaczynam zmiany w swoim życiu. Zaczynam spełniać marzenia, bo kiedy mam to zrobić? Mam nadzieję że przed osiemdziesiątką zdążę! Od jutra zaczynam, w pierwszym tygodniu limit - 1000 kcal. Z każdym kolejnym o 100 mniej. Mam nadzieję, że tym razem kanapka z pasztetem nie przeszkodzi mi w samorealizacji. 

Ściskam.
G.B.


+ Na dobry sen 

PS: Nie chce być kolejną która zniknie po tygodniu

Obserwatorzy