poniedziałek, 3 listopada 2014

Food is ruining my life

Żyję, nie mogłam dodawać postów, ponieważ mój komputer jest samolubny i się zbuntował. Ze świąt wyszłam obronną ręką i udało mi się ograniczać. Kiwałam głową odmawiając za każdym razem gdy proponowano mi coś słodkiego. Siłą wbiłam sobie do głowy, że podjadanie rujnuje moje życie i marzenia. Uświadomiłam sobie, że muszę spiąć poślady i nie ma że boli. Nie mogę patrzeć ciągle na zwycięstwa innych, tylko sama w końcu wygrać. Chcę kiedyś powiedzieć; Hej Grace udało ci się! 
Do świąt chcę pozbyć się tej szatańskiej szóstki z przodu czyli mam do zgubienia ok. 8 kg. Na razie nie rozpoczynam żadnej rozpisanej diety po prostu będę starała się jeść do 1000 kcal, ogólnie się ograniczać. Muszę pić więcej wody i więcej ćwiczyć. Cóż mam nadzieję, że na święta zrobię ładny sobie prezent. 
Dzisiaj usłyszałam od przyjaciółki takie coś; Mój kot tylko je i śpi. Zupełnie tak jak ty. Nie powiem, zrobiło mi się niemiłosiernie przykro. Teraz mam wrażenie że wszyscy tak o mnie myślą, ta co tylko je i nic nie robi.
Ostatnio mam wrażenie że wszyscy rozmawiają o odchudzaniu. Może przedtem też to roboli, a ja tylko starałam się ignorować to wszystko. Czuje się zawsze wtedy nieswojo, a kompleksy rosną wtedy jeszcze bardziej. 
Zaraz zjem obiad w postaci ryżu i warzyw na patelnię. Bilans z dzisiejszego dnia dodam jutro. Obiecałam też sobie, że postaram się bardziej w szkole więc lecę uczyć się na fizykę! :) 





Ściskam,
G.B.

2 komentarze:

  1. Takie słowa innych bardzo bolą, doskonale to wiem.

    Dobrze, że nie złamałaś się w tych ostatnich dniach. Jedzenie to chwilowa przyjemność, która pozostawia złe skutki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, zapraszam na mój blog. :)
    http://nienawidzekilogramow.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy